Kiedy Piotrek miał trzy latka wybrałam się z nim do logopedy w naszym mieście. Logopedka po 20 minutach „badania” stwierdziła, że nic niepokojącego się nie dzieje „a chłopcy jak to chłopcy później zaczynają mówić ” i kazała zgłosić się za rok
Ta rozmowa jakoś mnie nie uspokoiła, gorzej, zadziałała wręcz odwrotnie, mówiąc delikatnie. Wychodząc spojrzałam na sąsiednie drzwi, na których widniał napis „neurologopeda”. Po miesiącu byliśmy już na pierwszej wizycie właśnie u neurologopedy, gdzie dowiedziałam się, że artykulacja mówiąc w skrócie jest mocno zaburzona, język nie pracuje a jedyne co mówi mój syn to samogłoski a, o, u, e i czeka nas dużo pracy . . . katorżniczej pracy.