Cała przygoda zaczęła się jakieś 11 lat temu. Mikołaj otrzymał pod choinkę najprostsze pianino Casio. W ciągu kilku dni nauczył się sam grać. Opanował nuty.
Potem kupiliśmy bardziej zaawansowane. Już z poważnymi parametrami.
Pobudka 6 rano i słyszymy odgłos klawiszy. Tak było codziennie.
Potem komponowanie muzyki. Ręcznie na pięciolinii.
4 lata temu odnaleźliśmy pod Kaliszem pewnego absolwenta tamtejszej szkoły strojenia fortepianów.
Pojechaliśmy do okazałego magazynu używanych, odrestaurowanych pianin.
To było przeżycie.
Miki dosiadał każdego pianina
i testował. Było to bardzo intensywne doświadczenie.
W końcu wybrał.
Za jakiś czas otrzymaliśmy dostawę.
Przyjechał transport z dwoma bardzo delikatnymi chłopakami, jeden stroiciel.
Rozpoczęła się akcja wnoszenia.
Był to bardzo wykańczający proces.
Wszyscy musieliśmy się ostro namęczyć.
Finalnie zostawiliśmy pianino w kuchni.
Na wsi u nas wieczorami rozbrzmiewa pianino.
Latem gdy jesteśmy na wakacjach, wszystkie zwierzaki słuchają.
Jest to bardzo wzruszające wspomnienie.
Gdy widzisz małego człowieka, który rozwija się przez te wszystkie lata.
Gdy wspominasz te chwile, gdy on siada do pianina i gra z głowy swoje utwory.
Jest to już sentymentalna historia.
W plecaku zawsze zeszyt – pięciolinia. Ołówek.
Latamy tam i z powrotem.
Pakujemy walizki wspomnień..
AspieZaklinaczka
Sylwia Niemowna-Baginska 💓









































