
Mój syn w wieku 7 lat chodził do pierwszej klasy w masowej szkole. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że ma ASD chociaż objawy nie pozostawiały wątpliwości:
– nie mówił – a gdy już zaczął to nic z tego nie można było zrozumieć,– nie ubierał się,
– nie pakował,
– nie sznurował,
– nie reagował na polecenia nauczycielki,
– zawsze nie wiedział co zadane,
– zawsze nie wiedział co było na lekcji,
– przeważnie nie wiedział co przynieść na następny dzień do szkoły a za to bezwzględnie była pała, więc jak ta głupia donosiłam: kasztany na ludziki, bibuły, plakaty, piórka, korki, sznurki… Obecna nauczycielka – pani D. za każdym razem komentowała – „pani syn się nie nadaje do tej klasy, musi pani coś z nim zrobić…” Utwierdzając mnie ciągle w przekonaniu, że już bardziej nienadawać się nie można,
– zawsze niedokończone ćwiczenia na lekcji lub całkowity ich brak. Puste miejsca w zeszytach i kartach pracy krzyczały;” JUŻ PUŚCIEJ SIĘ NIE DA!” – na to pani D. : „on nie pracuje na lekcji a ja gratisowo nie będę do niego podchodzić…” (Piotrek był już opiniowany w poradni i z zaleceń wyraźnie wynikało, że trzeba mu pomagać w trakcie zajęć),
– zawsze po kłótni lub przepychance z kolegami; pani D. jak doktor śmierć – „on się bardzo dziwnie zachowuje, tym zachowaniem prowokuje bójki… proszę go zabrać z naszej klasy, nalegałabym żeby go odroczyć, przecież to dopiero drugi tydzień roku szkolnego…” Broniłam się mówiąc, że ciężko prowokować chłopców tym , że się stoi przy ścianie i wpatruje w jeden punkt (Piotrek nigdy nie był i nie jest agresywny – czasami tylko wybuchał krzykiem gdy biło go więcej niż trzech „chłopców”),
– zawsze kaszlący – pani D. znowu swoje:” tym kaszlem zaraża mnie i wszystkich uczniów w klasie”,
– zawsze gubił/zostawiał rzeczy w szkole, satysfakcja pani D. gdy zgubił kolejnego Pelikana (bo tylko tym umiał w miarę kaligrafować) – bezcenne…
– zawsze ostatni – niedościgniony mistrz ostateczności; ostatni w przebieraniu, ubieraniu, pakowaniu, jedzeniu, pisaniu, rysowaniu, wypełnianiu… – łatwo się domyśleć co na to pani D.
Pani D. odeszła po półroczu na roczny urlop.
My szczęśliwie trafiliśmy wreszcie do neuropsychiatry bo czułam, że aktualna terapia u pani pedagog, psycholog oraz logopeda w jednym to tylko wyciąganie szmalu od naiwnych rodziców dysfunkcyjnych dzieci. Nikt ani ona ani wszechwiedzące panie w naszej poradni nie połączyły objawów z autyzmem. W niczym też nam nie pomogły.
Pisanie, czytanie, liczenie, przebieranie, pakowanie itp. wyćwiczyliśmy w domu a godzinkami przy stoliczku, „trenowaliśmy” ciągle słabo sprawną rączkę.
Mowa wskoczyła gdy neuropsychiatra przepisała leki. Reszta zaburzonych funkcji poprawiała się w dość szybkim tempie.
Wróciła nasza stara dobra neurologopedka i po ok pięciu latach intensywnych treningów w gabinecie i codziennej pracy w domu Piotrek mówi normalnie… Ma kolegów uczy się już w gimnazjum. NORMALNYM GIMNAZJUM.
Nie dajcie się wydalić z normalnej szkoły. Z niekompetentnymi nauczycielami będziecie użerać się, i w specjalnej, i w integracyjnej szkole – wszędzie ich pełno. Wiem, że każde dziecko ma w sobie taki wewnętrzny motor, który pcha je do przodu z niewyobrażalną siłą, i wierzę w to, że włącza się w nieprzewidywalnym momencie ich trudnego życia.
Nie przegapcie tego momentu.
Nie zaniżajcie im poprzeczki… Tam drzemie potencjał do , którego jeszcze nikt nie dotarł.
#arkusz #ASD #Asperger #AspieZaklinaczka #autyzm #dostosowanie #edukacja #emocje #grupa #IPET #komunikacja #lekcja #logopedia #metody #MikiLittleAspie #motoryka #mowa #pedagog #percepcja #premium #program #przedszkolak #przedszkole #psycholog #rewalidacja #scenariusz #scenariusze #sensoryka #SI #sposoby #społeczne #SylwiaBagińska #szkoła #terapia #uczeń #umiejętnościspołeczne #uwaga #uważność #zabawa #zaburzenia #zajęcia #ZespółAspergera #zmysły #ćwiczenia Autyzm


