Wtorek, 02.01.2017
Uwinęliśmy się ze świętami jak wynajęci do czarnej roboty profesjonaliści, w nowy rok mieliśmy odpoczywać na kanapie z lampką wina i dobrym filmem w akompaniamencie podbalkonowych napie****aczy.
Rankiem wróciliśmy z bagien i ruszyliśmy na zakupy, najgorzej było z szampanem dla Staśka – ale udało się. Jeszcze prezent dla noworocznej solenizantki i cztery godziny łażenia po sklepach jak z bicza. Byłam zła, że nie mogłam zostać jeszcze jednego dnia na bagnach. Trudno.
Piotrek miał iść na domówkę. Ale gdy przyjechaliśmy okazało się, że już nie jest zaproszony. Mimo wszystko nie dał się zatrzymać w domu i wyszedł z kolegą „na włóczęgę” zostawiając mnie z czarnymi scenariuszami w głowie.
Wrócił po naszym burzliwym telefonie o piątej. Okazało się, że wkręcił się na dwie domówki i bawił się świetnie. My przed TV i ze świadomością nadchodzącej nawałnicy pracy – już słabiej. Stasiek wypił dwie lampki szampana z kumplami ze steama na 15 minut przed nowym rokiem. Resztka słodkiego płynu udającego szlachetny trunek została zapomniana na stole w niedomkniętej butelce do dzisiaj…
Szczęśliwego Nowego Roku! Niech będzie lepszy…
#dzienniki kontynuuję na autyzmschemat.life