Dzisiaj udało mi się kupić coś na Gwiazdkę dla Piotrka. jak zwykle przy okazji nudnych zakupów miedzy selerem na zupę a makaronem leżała sobie ona. Książka. „MESSI: Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem” Yvette Żółtowskiej – Darskiej. Yes! Pomyślałam. Mam prezent dla Piotrka.
Dlaczego dla Piotrka, który z piłką nożną ma niewiele wspólnego?
Dlatego, że tu nie chodzi tylko o piłkę ale o rzecz najważniejszą…
„…Będzie to historia chłopca, który urodził się w argentyńskim mieście Rosario i który jako zaledwie 13 – latek wyruszył stąd w świat. Będzie tu mowa o piłce nożnej, którą pokochał. O jego olbrzymim talencie i niespotykanej skromności. O ponadludzkim wysiłku, jaki włożył w to, by móc grać. Wreszcie o niewyobrażalnym sukcesie chłopca, ale też o łzach, które wypłakał on sam, a wraz z nim jego rodzice…”
Pomyślałam, że to będzie niezła książka motywacyjna. W końcu Messi to Messi. Przed wstępem w prawym dolnym rogu kartki widnieje taki oto tekst:
„Dla Mila i wszystkich dzieci.
Miejcie swoją pasję.
Podążajcie za nią.
Uwierzcie w siebie i nigdy się nie poddawajcie.
Jak uczy nas historia Leo nie ma rzeczy niemożliwych „.
A w rozdziale 4 „Wizyta u Doktora Diega, czyli dlaczego Leo nie rośnie. Jest mowa o rzadkiej chorobie, którą się nazywa karłowatością przysadkową. To niedobór hormonu wzrostu. Prognozy doktora nie wróżyły nic dobrego, Leo miał osiągnąć co najwyżej 1,5 metra wzrostu w przyszłości. Na szczęście istniało lekarstwo na taką przypadłość – mały Leo musiał przyjmować syntetyczny hormon wzrostu, niestety taki lek podaje się tylko w postaci zastrzyków.
Pierwszy zastrzyk zrobił mu Dr Diego, drugi pielęgniarka, trzeci mama – resztę Leo robił sobie sam. Najpierw w jedno udo – bolało, więc następny w drugie – bolało tak codziennie… Z czasem ból da się oswoić bo wiedział, że piłkarz nie może być mały. „Mama pocieszała go jak umiała:
– Lio, nie płacz. Jak boli to znaczy, że działa. Kiedy urośniesz, będziesz wiedział, że ten sukces bolał. Nic nie przychodzi łatwo. No dalej, wyciągaj strzykawkę i miej to już z głowy…”
Nasz Piotrek, też nie rósł. Też przyjmował bolesne zastrzyki po to by pobudzić przysadkę mózgową a przy tym wiele innych funkcji. Dobrze, że naszych zastrzyków nie musieliśmy robić sami. Też, urósł, też osiągnął sukces, też ogromnie bolało. Też, podobnie jak mama Leo mówiłam, zróbmy to, miejmy już za sobą…
Nie wiem czy w książce jest mowa o autyzmie, nie wiem co będzie dalej, wiem na pewno, że chodzi tu o przetrwanie i realizowanie swoich marzeń. Nawet gdy okropnie boli i nie widać najmniejszej szansy, a życie już stawia kolejną drabinkę…
Wiem jedno: będzie dobrze.
Biedra: 18,99 zł