„Gdy się urodził wiedziałam , że posiada mądrość tego świata, nawet nie płakał. Tylko śpiewał La La La…
Przy porodzie prawie umarłam, straciłam przytomność. Potem zgięta w pół starałam się nim zająć w szpitalu.
Niestety nikt nie pomagał. Nie miałam siły. Umierałam…
Na żądanie wyszłam ze szpitala. Potem miałam szczęście że moja rodzina zajęła się moim skarbem.
Wróciłam do szpitala. W ostatniej chwili zrobili operacje. Nie mogłam chodzić.
Nie mogłam jeść. Nie żyłam.
Wróciłam do domu jak wrak. Sponiewierana na oddziałach. Gdzie nikt nie zadbał o mnie. Nikt nie przyznał się do błędu. Nikt nie powiedział przepraszam.
Starałam się przetrwać. Nie miałam siły oddychać.
W moim domu słyszałam tylko, że wszystko robię nie tak
„Masz drewniane ręce” raz usłyszałam.
A ja się tak bardzo bałam nawet dotykać mojego syna aby nie zrobić mu krzywdy. Gdyż byłam tak słaba, że nie mogłam utrzymać się na nogach.
Krytykowana i oceniana stałam się jeszcze bardziej bezradna. Czułam się obco w swoim domu.
Pewnego dnia. Z tej bezsilności
i wstydu który czułam, że nie jestem taką matką która po porodzie myje okna i przyjmuje gości postanowiłam wszystkich wyprosić.
Powiedziałam zostawcie mnie.
Dajcie mi spokój.
Zamknęłam się z dzieckiem w domu.
Pierwszy raz kiedy napełniałam sama wanienkę wodą i na czworakach wykąpałam mojego syna poczułam siłę, że nikt nie patrzy się na mnie z góry.
Nie patrzy się na moje ręce.
Z taką przyjemnością i dbałością dotykałam tego młodego człowieka.
W tych chwilach był tylko mój.
Wiem, że urodziłam go dla świata, lecz starałam się ukraść tych chwil jak najwięcej.
Z dziewczynki która miała drewniane niepewne ręce, stałam się najczulszą matką na świecie”.
Fragment książki : „Zanim mnie zabraknie” – Sylwia Niemowna-Baginska