
Poniedziałek, 16.05.2016
Dzisiaj wstaliśmy wcześniej, żeby Piotrek mógł dokończyć poprawę sprawdzianu z matematyki, ponieważ dostał kolejną pałę. Jednak wszystko szło z poślizgiem, bo w łazience grzebał się chyba z 15 minut. Jemu się nigdy nie spieszy a nawet jeśli – to i tak nie przyspiesza.Tylko my jak te głupki zawsze nerwowi…
Zostawiłam grzebanie Piotrka i zajęłam się Staśkiem. Zaprowadzę Staśka a Piotrek z J. niech dokańczają matmę. Zarzuciłam dwa plecaki na plecy; szkolny i basenowy… i ruszyliśmy do szkoły. Doprowadziłam go do samej bramki. Jak zwykle zmęczony i zły ruszył w stronę schodów. Uff! Wracam.
Gdy dotarłam do domu. Telefon od Staśka: – Mama, mamy odwołane lekcje, szatniarka tak powiedziała.
– I co?! Jak to w Librusie nie ma wzmianki…
– W Librusie nie ma…, ale lekcji nie ma. Nie ma mojej klasy pod drzwiami.
Dzwonię do pani M., mamy Igora żeby się upewnić czy to możliwe. Ona twierdzi, że nie możliwe. Igor nic nie mówił i poszedł normalnie do szkoły. Ale gdyby jakaś zmiana – to żebym do niej oddzwoniła. Oczywiście, oczywiście… Cholera jasna!
Dzwony piekieł wybijają ósmą. A Piotrek nadal pisze. J. wrzeszczy na niego zniecierpliwiony kolejną pomyłką.
Domofon i wchodzi Stasiek.
– Stasiek! To niemożliwe, żebyście nie mieli lekcji. Dzwoniłam do pani M.
– Dobrze, już dobrze. Źle się poczułem to zawróciłem a wracając zerzygałem się na chodnik.O nie! Nie powinnam dawać mu już mleka, nawet bezlaktozowe mu szkodzi. A on tylko płatki i płatki…
– Gdzie się zerzygałeś?
– Koło basenu, na chodnik…
– Masz tu herbatę, muszę pogonić Piotrka bo nie zdąży nawet na koniec pierwszej lekcji a musi oddać zadanie z angielskiego.
J. już się ubiera. Skończyli. Zawiezie Piotrka i wróci po mnie, bo bank i zakupy i 100 innych spraw… i praca.
Po wszystkim wróciłam do domu. Stasiek tłucze w komputer w najlepsze. Przerwałam mu sielaneczkę i wzięłam go na przesłuchanie podczas, którego okazało się, że nie rzygał tylko brzuch go rozbolał. I to nie przez to, że wychowawczyni jest na zwolnieniu. Nie boi się szkoły, koledzy mu nie dokuczają – źle się poczuł i już! Na koniec stwierdza, że za dużo zjadł płatków na śniadanie, a w szkole to właściwie mu się nudzi… Na to ja, że więcej takich ściem nie przyjmę/przyjmuję, cokolwiek się nie zdarzy – jutro idzie do szkoły i koniec! A jeśli będzie kłamał (co tu powiedzieć) – to nikt nigdy w życiu w nic ci nie uwierzy, i nikt nie będzie brał tego co mówisz na poważnie… Zwłaszcza ja.
Obiecał, że nie będzie kłamał.
J. od razu wiedział, że Stasiek ściemnia i kazał mi go wysłać do szkoły na trzecią lekcję. Niestety, ja nie mam siły się z nim dzisiaj użerać. Zacznę od jutra…
Piszę sms do Piotrka. „Oddałeś zadanie z angielskiego?”. Po chwili otrzymuję odpowiedź: „Jestem fajny”… Piszę kolejnego, bo sobie przypomniałam: „Wpłać 5 zł na spotkanie z podróżnikiem do skarbniczki”… Bez odbioru.
Dopiero 11:30, gdyby ktoś mógł mnie wyłączyć do piątku jak zepsute radio byłabym wdzięczna.