Starszy syn uczęszczał do szkoły podstawowej w systemie zmianowym. Rozpoczynał lekcje o 10:50 a kończył około 15. Druga klasa zbiegła się z przygotowaniami do I Komunii, więc cały dzień zajęty był obowiązkami. Czasu nie wystarczało nawet na odrabianie lekcji nie mówiąc już o rehabilitacji i zajęciach dodatkowych…
Jedyny plus to,to że nie poszedł do szkoły jako sześciolatek.
Teraz jest w II klasie gimnazjum.
Gdy usłyszałam o reformie obniżenia wieku szkolnego, pomyślałam, że to żart, mając obraz w głowie korytarza szkolnego naszej szkoły.Teraz słyszę o likwidacji gimnazjum. Gdy od września wprowadzą zmiany… to gdzie wyląduje? A jeśli nie uzyska promocji do następnej klasy – to może wróci do podstawówki jako ósmoklasista…
Sześciolatki
Sześciolatki posłane wcześniej do szkoły za sprawą reformy obniżenia wieku szkolnego zbierają swoje fatalne żniwo jak twierdzi Polskatimes.pl.: „Sześciolatki w większości nie mają gotowości szkolnej, nie tylko w wymiarze emocjonalnym. Mają prawo nie słyszeć jeszcze ostatnich głosek w wyrazie, a wymaga się od nich, by go poprawnie zapisały. Wiele z tych małych rączek nie ma jeszcze wykształconego tzw. chwytu pisarskiego, a oczekuje się od nich kaligrafowania. Sześciolatki przeżywają więc falstart szkolny – stres, poczucie zagubienia w szkolnej rzeczywistości, przeciążenie zadaniami domowymi i brak czasu na zabawę prowadzą nawet do reakcji fizjologicznych takich jak bóle brzucha czy moczenie się. A przede wszystkim dzieci te tracą chęć do nauki.
Od września 2014 roku te problemy się zwielokrotniły, bo niemal połowa rocznika 2008 trafiła do szkół przymusowo (poza dziećmi, których rodzicom udało się uzyskać odroczenie obowiązku szkolnego). Dodatkowo na wprowadzenie obligatoryjnej nauki szkolnej dla sześciolatków rząd wybrał najgorszy z możliwych terminów – roczniki 2008 i 2009 są najliczniejszymi od kilkunastu lat, a w pierwszych klasach musi się zmieścić aż półtora rocznika…
Nauka zmianowa
To edukacyjne tsunami dla dzieci oznacza naukę zmianową, która – przez nasze ministerstwo traktowana jako coś normalnego – jest zjawiskiem nieznanym w cywilizowanych krajach. Przepełnione świetlice, brak szatni, zajęcia w-f na korytarzach, wypychane z kolejki po obiad przez starsze dzieci – to rzeczywistość, z którą mierzą się dziś w szkołach sześciolatki. Nauka przez zabawę to fikcja – w większości szkół obowiązuje rygor ławkowy, na dywaniku „dwa na dwa metry” nie da się przecież posadzić nawet połowy klasy […]
Darmowy podręcznik
Jakby tego było mało, rząd wprowadził faktyczny monopol na podręczniki, dając „darmowy”, lecz bardzo niskiej jakości elementarz. Z tą książką źle pracuje się zarówno dzieciom, jak i nauczycielom – to napisany „na kolanie” kolorowy bubel, mający niewiele wspólnego z aktualną wiedzą pedagogiczną i dydaktyczną. Podręczniki powinny być bezpłatne dla uczniów, ale lepszym sposobem na to jest system dotacji, gwarantujący nauczycielowi prawo wyboru podręcznika. Państwo nie musi wchodzić w rolę wydawcy, a nawet jeśli to robi – niech na równych zasadach konkuruje z innymi podmiotami. Ustalenie dotacji na rozsądnym poziomie zmusiłoby wydawnictwa do urealnienia cen…”- Karolina Elbanowska
źródło: polskatimes.pl artykuł: Karolina Elbanowska: „Rząd zafundował dzieciom edukacyjne tsunami”