
Czytając o Metodzie Floortime dowiedziałam się, że każdy zdrowo myślący rodzic już ją zna i stosuje. Autorzy nic nowego nie odkryli nadużywając sloganu „podążaj za dzieckiem”. Każdy zdrowo myślący rodzic po prostu ją stosuje. Nic nie odkryli mówiąc nam, że dziecko potrzebuje uwagi albo, że musimy je obserwować i dołączać się do zabawy a nie przerywać i proponować na siłę nowe rozwiązania. Nic nowego w tym, że należy najpierw długo obserwować dziecko później testować a dopiero na końcu dobierać odpowiednią formę terapii. Dla mnie to kolejna sztuczka marketingowa dla początkujących matek dysfunkcyjnych dzieci. Dobrze, że zauważyli wreszcie, że autyści „posiadają” rodzeństwo i to jest szerokie spektrum do rozważań. Tylko dlaczego nie zdradzą nam prostej prawdy, że to właśnie ono ma 100% udziału w wyciąganiu dziecka z jego autystycznego świata. Zauważmy, rodzeństwo w naturalny sposób wymusza prawidłowe relacje społeczne; wymyśla zabawy, przeszkadza w grze komputerowej lub się dołącza, wrzeszczy gdy brat nie reaguje, zabiera na boisko by stał na bramce, sprowadza do domu chmarę kolegów. Tworzy nieustający ciąg zdarzeń, w którym nie sposób nie uczestniczyć najbardziej wycofanemu autyście.
Nic nam o tym nie powiedzą ponieważ nic by na tym nie zyskali. Przemyślmy zatem kolejną cudowną terapię, którą się nam aktualnie wciska w poradniach. Bo to my nakręcamy im ten szatański biznes.
Lepiej zaprośmy dzieciaki z podwórka … Obserwujmy i wyciągajmy wnioski.