Często spotykam się z opiniami, że na autyzm leków nie ma. W niczym nie pomagają cudowne mikstury i mieszanki suplementów. Większość daje złudne nadzieje poprawy. Nauczycielki mówiły mi, że to zły pomysł faszerować dziecko lekami bo dzieciaki po tych specyfikach źle funkcjonują w szkole. Po co truć?!
Ja mam jednak tą przypadłość, że nie wierzę w nic na słowo. Kiedy pytałam jakie dzieci i jakie leki na jakie zaburzenia nie uzyskiwałam konkretnej odpowiedzi. Ale wystarczy pomyśleć logicznie. . . Weźmy np. Olej Lorenza – to mieszanka glicerynowych estrów kwasu oleinowego i erukowego. Stosowany w adrenoleukodystrofii czyli w postępującym niedowładzie kończyn dolnych, atakcji móżdżkowej, upośledzeniu czucia i zaburzeniu zwieraczy (ciężka śmiertelna choroba z makabrycznymi objawami, zachęcam do obejrzenia filmu „Olej Lorenza”). Ta mieszanka olejów zatrzymała chorobę u Lorenza. „Olej” uratował mu życie. Zwykła mieszanina olejów stosowana do dzisiejszego dnia, wymyślona przez zdesperowanych rodziców Lorenza ratuje życie po dziś dzień!
Nie wierzę w większość suplementów i leków, wiem, ” że najważniejsze nie szkodzić”- cytując klasyka ale mam świadomość tego, że mój syn bez leków nie dałby rady w szkole.