Niedziela, 17.09.2017
Kiedy Piotrek był młodszy, na pytanie jak ci minął dzień, odpowiadał – „neutralnie”. Wiedziałam wtedy, że nic złego się nie dzieje. Chociaż, czułam coś tam ukrywał, żebym nie wpadała w dołki jak to onegdaj bywało. To już minęło – i dobrze.
Neutralnie minął kolejny tydzień. Troszkę zapomniałam o Piotrka sprawach i bardziej zajęłam się sobą i zaniedbanym mieszkaniem. Oczywiście brakuje mi bagien, błotniaków i saren i jak zawsze duszę się w tym blokowisku ale mój mózg obecnie zajmuje się organizacją przyziemnych czynności zawieszonych w banalnych zadaniach do wykonania na dziś, rozbijających się między poszukiwaniami kurtki dla Staśka a kolejnym brakującym podręcznikiem dla Piotrka. Skręcamy z pasją szewską ikeiowskie szafki robiąc miejsce w przedpokoju na inne bardzie i mniej istotne rzeczy. Stajemy przed dylematami wyrzucenia kolejnych znoszonych par butów i przetartych niemodnych już marynarek. Ustawiamy, przestawiamy, wymyślamy nowe konfiguracje oszukując stare nudne kwadraty. Na koniec robi się przejrzyście i jasno – niestety na krótko. Po miesiącu znowu wszystko wraca do niechcianej normy przepychu i duszności atakujących nas rzeczy…
Piotrek jest przewodniczącym klasy. Zbiera po lekcjach zapomniane kurtki z niewidocznych wieszaków wciśniętych przewrotnie w rogi klas. Wręcza później zguby uczniom udzielając im nagany. Nieustannie się zgłasza i upomina o niewpisanych ocenach. Obrabia swoją grupę klasową na FB. Proszony, o numery zadań domowych oraz ich rozwiązania chętnie przesyła foty – ale tylko do godziny 21:00, później niedoinformowani przyszli niedoszli informatycy dostaną od niego siarczystą reprymendę i z zadań nici.