Niedziela, 01.11.2015
Jedziemy nad nasze jezioro/staw, nikt nie wie chociaż bardziej staw. Mamy hot dogi i pstrągi na grilla. Słońce i błękit nieba. Czegóż więcej chcieć. Chłopcy wypuszczeni z auta wrzeszczą i biją się kijami znalezionymi natychmiast pod nogami.
Idziemy na spacer wokół jeziora/stawu. Zostaję w tyle, testuję nowy aparat…
Kaczki nie chcą się przywitać, mówiłam żeby się nie bały, że można myśleć po swojemu…
Ale i tak się spłoszyły…
Kaczki to kaczki…
Kaczor, też…
Ta ścieżka nigdy mi się nie znudzi…
Ta też…
Na koniec grill na tarasie i małe opalanko…
Dziękuję Wanderratte za „lemingi” – skradłam je.