Nie jestem zwolenniczką leków. Większość to szatański pomysł koncernów farmaceutycznych. Po 13 latach wychowywania dwóch chłopców wiem, że antybiotyki nie działają a szczepienia obniżają odporność na inne choroby. Sztuczne witaminy są słabe. Jednym słowem te specyfiki nie wpłyną dobrze na już „zatruty” mózg autysty.
Na pierwszej wizycie u doktorowej (psychiatra, neurolog, pediatra w jednym), dowiedzieliśmy się, że mózg Piotrka trzeba dokarmić. (Piotrek uczęszczał wtedy do 1kl.szk.p.). Usłyszeliśmy, że jego mózg został „zatruty” przez bilirubinę a raczej jej zbyt wysoki wskaźnik, karmienie piersią bez dokarmiania i dopijania niewątpliwie coś tam oczyściło ale mózg małego dziecka jest bardzo plastyczny więc struktury mózgowe zostały uszkodzone. Zwykła żółtaczka uszkodziła analizatory korowe, słuchowe stąd zaburzenia emocjonalne. Dlaczego pediatrzy nie spostrzegli tajemniczego wskaźnika?
Doktorowa stwierdziła, że mózg trzeba dokarmić i przepisała Cerebrolysyn – zastrzyki domięśniowe dość bolesne. Znajomi krytykowali, naciągactwo – 5 zastrzyków 109zł, nic nie dają, szkoda kuć pupę, na naszego syna nie podziałały . . .
My podaliśmy. Piotrka język po miesiącu zaczął się pionizować. Wskoczyło sz,cz, ż, a potem r. Jąkanie ustąpiło. Ustąpiły zaburzenia snu (szybciej zasypiał i spał całą noc). Szybciej się uczył i przepisywał. Zapisaliśmy go na szachy. Nauczył się grać w jeden dzień przed zajęciami później był najlepszy w grupie ma IV kat szachową a V (bo idą od dołu) zdobył na pierwszym turnieju. Zdobył wiele kamieni milowych. To był dobry czas. Nauczył się skupiać. Zdał do II klasy. . .